Świstokliki

czwartek, 10 stycznia 2013

A trip that changed my whole life - Part 8


-Harry wchodzę! - krzyknela i otworzyła drzwi. Kiedy weszliście do środka nie mogłaś uwierzyć w to co zobaczyłaś...
-Co ty tu robisz? - odezwał się.
-Yyy.. wy się znacie?
-Niestety...
-Ej [T.I] , no nie przesadzaj będzie super - zobaczysz. - przytulił cie,trochę dziwnie to wyglądało.. w dodatku był w samych bokserkach! Do cholery jeszcze tego kretyna mi tu było potrzeba - pomyślałaś.
-Cześć stary! Dawno się nie widzieliśmy. - po tych słowach Markus przywitał się z Harrym.
-[T.I] idziemy może do mnie co ? Pomogę ci się rozpakować,a w miedzy czasie opowiesz mi skąd znasz mojego brata.
-Dobra,chodźmy lepsze to niż patrzeć na tego dupka.
-Widze,ze nie bardzo go lubisz. Co ci zrobił ? - weszliście już do pokoju i siadłyście na łóżku .
- Noo mało powiedziane,nie nawidzę go !
- Mow co się stało.. bo nic nie rozumiem.
-Wiesz trochę niezręcznie mi jest o tym mówić.. Dopiero się poznałyśmy w dodatku to twój brat.
-Nie no jak nie chcesz mówić to okej,zrozumiem.
-Dzieki,już zaczynam cie lubić.
-Co ? ja już cie polubiłam. Zaczęłyście się śmiać. Gemma pomogła powypakowywać ci ciuchy z walizki. Wcześniej przygotowała w swojej szafie trochę miejsca. Kiedy już je pookładałyście poszłyście do ogrodu. Siedziałyście na huśtawce i rozmawiałyście . Chciałyście lepiej się poznać... obydwoje bardzo siebie na wzajem polubiłyście. Mozna powiedzieć,ze z tej znajomości rodziła się przyjaźń. Wiem dziwne,pierwszy dzień dopiero co widzisz ja na oczy i od razu się zaprzyjaźniasz... ,ale czułaś,ze możesz zaufać tej dziewczynie. Kiedy tak sobie siedziałyście w ogrodzie pełnym zielonej trawy i pachnących kwiatów przyszli do was Harry i Markus.
M: Co robicie?
Ty: a siedzimy sobie i rozmawiamy.
H: Co już jej nagadałaś na mnie?
G: Jeszcze nic...
H: Jeszcze?
G: Wez się odwal,zakochałeś się czy co ?
H: Zakochałem? Jeszcze całkiem mi na łeb nie padło.
Ty: Co będziemy dzisiaj robić? -wtrąciłaś się,chciałaś,żeby ta niezręczna rozmowa się wreszcie skończyła.
Markus: Moze pójdziemy się przejść gdzieś w okolicy ?
G: Świetny pomysł i tak muszę skoczyć do marketu i kupić coś na wieczór.
H: Wieczorem zapraszam znajomych na chatę,mama jedzie w jakąś delegacje na 4 dni ..
G: Co? ja nic o tym nie wiem..
H: Bo przed chwila dopiero się o tym dowiedziała,zadzwonił do niej jakiś koleś.
M: Ale odjazd.. 4 dni luzu .
Ty: Przestań,to ze Anna wyjeżdża na 4 dni to nie znaczy,ze mamy zapraszać na chatę kogo chcemy i zdemolować ja .
H: Mala wyluzuj,nic się nie stanie. To będzie mala imprezka. zaproszę tylko czterech znajomych i tyle.
G: No ja mam nadzieje Harry.. i ona ma imię!
Ty: Mala to ja nie jestem i nie mów tak do mnie! Nie znoszę tego!
H: Dobra .. mala.
Ty: Yhhhhhh - wszystko się w tobie gotowało,nie znosiłaś tego dupka.
G: Nie przejmuj się nim.. nie warto.
Ty: łatwo ci powiedzieć.
M: To co idziemy się przejść czy nie ?
G: pewnie tylko muszę się podmalować dajcie nam 20 minut.
Razem z dziewczyna poszłaś do łazienki poprawiłyście makijaż,zmieniłyście ubrania i zeszłyście już do ogrodu. Chłopacy już na was czekali.




 ___________
Mi ten rozdział się podoba i mam nadzieje,ze wam również :D + dodaję dwie godziny z wyprzedzeniem,bo jutro nie bd miała czasu :) a no i dziękuje za tak ogromna liczbę wyświetleń ! Woow ,nie wierze jeszcze ;P ♥/Daria ;*

3 komentarze: