Świstokliki

czwartek, 28 lutego 2013

Life is a fairy tale - Part 6


Pociagnalem za klamkę,drzwi były otwarte. Ochroniarzom powiedziałem,ze bylem z nią umówiony,bo inaczej by mnie nie wpuścili. Uchyliłem drzwi i wyjrzałem katem oka. Zauważyłem,ze Jackie leży w łóżku. Weszliśmy po cichu do środka.
-Harry ona śpi,nie budź jej.
-I tak będziemy musieli ja obudzić. Lepiej teraz,bo dojdzie do siebie szybciej..
-Okej to obudź ja,tylko delikatnie.
-Spokojnie,wiem jak to się robi.
Harry podszedł do niej,pogłaskał ja po policzku,ale Jackie odwróciła się na druga stronę.
-I co teraz zrobisz panie wszystko wiedzący ?
-Spokojnie,nie martw się..
*z perspektywy Harryego*
Podszedłem od drugiej strony łóżka. Próbowałem lekko odgarnąć kołdrę,ale trzymała ja zbyt mocno. Nie wiem czemu,ale pocałowałem ja w usta to zawsze działało na kobiety,zazwyczaj od razu się budzą. Nie podziałało jedynie opuściła ręce z kołdry,wiec pociągnąłem ja delikatnie. Widok który zobaczyłem sprawił,ze ciśnienie podskoczyło mi o 50 stopni w gore. BYŁA NAGA ! No może nie aż tak naga .. bo miała bieliznę, ale praktycznie jakby naga no nie? O jej.. muszę się ogarnąć ! Tylko jak ja mam ja obudzić skoro jest naga do jasnej cholery? Przecież kołdry nie mogę jej zabrać... Nie mam wyjścia,najwyżej udam głupka,ze nie wiedziałam nic,ze będzie w samej bieliźnie.. No wiec pociągnąłem kołdrę,obudziła się. Wstała jak oparzona ..
-Co wy tu robicie? -popatrzyła na siebie i zorientowała się,ze jest w samej bieliźnie.. O mój Boże.. jak mi wstyd..
-Nie to ja cie przepraszam,nie wiedziałem,ze będziesz spala pol naga...
-Nie, to moja wina.. powinnam była coś na siebie ubrać..
-Naprawdę nie przejmuj się i tak pięknie wyglądasz,poza tym widziałem twoje zdjęcia w gazecie także nic nowego :)
-Ehh.. -wstała zasłonięta kołdrą i poszła do łazienki chyba po szlafrok. Juz jestem.
-Tak wgl to jest Harry mój najmłodszy brat.
-Hej,jestem Jackie.
-Piękne imię tak jak ty.
-Dziękuje,widzę ze niezły z ciebie uwodziciel.
-Ze mnie? Nie.. wcale.
-Hahahaha,czemu przyszliście tak wcześnie? Louis miałeś mnie obudzić o 18 .
-Tak wiem,przepraszam. To wina Hazzy,on chciał cie poznać przed impreza.
-Tak,to wszystko moja wina.. Jeszcze raz cie przepraszam .
-To ja was zostawię idę do Nialla,mieliśmy pograć jeszcze w fife - puściłem do niego oczko i przysiadłem się do niej na łóżku.
Zauważyłem,ze się trochę zmieszała,bodajże czuła się niezręcznie. Nie wiedziałem na jaki temat zacząć rozmowę.
-Ehh.. wrobili was z tym ślubem co?
-Nic mi na ten temat nie mów..
-Przepraszam,nie chciałem cie jakoś specjalnie urazić tym pytaniem.
-Wiem,nic się nie stało. No fakt, nieźle nas urządzili,ale dobrze ze oboje tego nie chcemy.
-Naprawdę? To super yy.. tzn wiesz przykro mi ogólnie,ze musicie udawać ze coś miedzy wami jest.
-Bedzie ciężko,bo nie jestem dobra aktorka..
-Dasz sobie rade,w końcu nie masz wyjścia.
-Dzięki za pocieszenie. - kurcze co ja wgl mowie <face palm>
-Moze da się temu jakoś zapobiec?
-Wątpię,chociaz Amy wpadła na pomysł. Musze pokazać im,ze sama dam rade rządzić królestwem rozsądnie i mądrze.
-No to nie jest głupi pomysł.
-Tak myślisz?
-No jasne,jak chcesz mogę ci pomoc,w końcu jestem księciem od urodzenia.
-Naprawdę,mógłbyś mi pomoc?
-No przecież mowie.
-Wielkie dzięki,nie wiem jak mam ci podziękować.
-Jeszcze cie niczego nie nauczyłem,wiec z podziękowaniami możesz zaczekać,ale wiesz przytulasek by się przydał na zachętę.
-Hahahaha walnięty jesteś. - przytuliła mnie,poczułem zapach jej perfum,a ciało było takie gorące.

______________
Po pierwsze przepraszam za to,ze dopiero teraz jest rozdział (ostatni tydzień przed feriami = codziennie po dwa sprawdziany :/ jutro z niemieckiego..) Po drugie przepraszam ze rozdział jest taki nudny.. jakoś pisany na szybko i nie bardzo się zastanawiałam nad sensem zdań. Mam nadzieje,ze coś jutro napisze jak nie jutro to na pewno w sobotę. Mam tez dobra wiadomość rozdziały będą regularnie dodawane ! :) + pracuje nad zmianem szablonu ;P Buziaki kochani ♥

sobota, 23 lutego 2013

Life is a fairy tale - Part 5

W tym samym czasie bagażowy wniósł ich walizki i pokazał im pokoje. Mieliśmy 10 minut na ogólne ogarniecie się przed obiadem. Domyślam się ze każdy pewnie wziął szybki prysznic po podróży i przebrał się w coś uroczystego -odpowiedniego do zaistniałej sytuacji. Zdążyłam zamienić z Amy kilka slow,okazało się ze bardziej do gustu przypadł jej Zayn. Powiem szczerze,ze jego spojrzenie trochę mnie przeraza. Mam nadzieje,ze to tylko moje przypuszczenia. Laura kazała nam już zejść do jadalni. Wzięłam głęboki oddech,szarpnęłam Amy za rękę i razem zeszłyśmy na dol. Stresowałam się jak nigdy przedtem.
Kiedy weszłyśmy wszyscy bracia byli już przy stole,widocznie czekali na nas. Służący przysunęli nam krzesła i usiedliśmy. Zaczęliśmy jeść,przez chwile panowała niezręczna cisza. Chyba każdy się stresował i wolał się nie odzywać,na szczęście Laura przerwała ten spokój.
La: No wiec chłopcy powiedzcie nam jak podróż minęła?
Li: Nie było tak źle,chociaż ja jestem bardzo zmęczony, 12 godzin w samolocie jest naprawdę wykańczające.
N: Ja nie narzekałem,prawie cala drogę przespałem.
La: No to fajnie,a jak przyszły mąż mojej dziewczynki? - chłopak chyba się zachłysnął ..
H: Nic ci nie jest ?
Lo: Nie po prostu za łapczywie jem..  - myślałam,ze się spale ze wstydu..
Jac: Dobra ja już się najadłam pójdę do ogrodu.
L: Louis może pójdziesz z Jackie?
Lo: Z chęcią -uśmiechnął się i popił wody,po czym wstał i odszedł od stołu.
Siedziałam sobie na huśtawce i bujam się lekko,zauważyłam jak chłopak zbliżał się wolnym krokiem w moja stronę. Trochę się speszyłam,ale dość szybko wróciłam z Marsa na Ziemie.
 

-Hej,mogę się przysiąść?
-Tak - posunęłam się w prawa stronę,także chłopak usiadł po mojej lewej.
-No to musimy się jakoś zapoznać,skoro mamy się ożenić.
-Tak.
-Z tego co wiem to masz dwadzieścia lat.
-Tak.
-Chyba nie masz zbytnio ochoty na rozmowę z tego co widzę...
-Nie nie o to chodzi.. chce żebyś wiedział,ze nie chce się z tobą żenić tzn w ogóle nie chce..
-Uffff.. to tak jak ja. Kamień spadł mi z serca.
-Co? Nie rozumiem twojej reakcji .
-Ja tez nie chce się żenić mam 21 lat,poza tym chciałbym poślubić kogoś kogo kocham. Oczywiście,nie chce cie urazić w żaden sposób bo jesteś bardzo ładną dziewczyna .
-Nie no co ty,nie tłumacz się. Doskonale cie rozumiem. Ciesze się,ze nie tylko ty nie chcesz tego ślubu.
-Musimy zastanowić się jak temu zaradzić..
-Wątpię,ze nam się to uda,ale możemy spróbować. Moze chcesz iść ze mną i reszta na imprezę dzisiaj wieczorem. Zostaliśmy zaproszeni,wiesz nie masz wyjścia musisz ze mną iść,bo jesteśmy para czy tego chcemy czy nie.
-Ehh.. naprawdę muszę? Wczoraj byłam i jeszcze z kaca dobrze się nie wyleczyłam.
-hahaha,wiem co wyprawiałaś. A przy okazji ładne masz ciało -zarumieniłam się,mało powiedziane ja wyglądałam jak jeden ,wielki, ogromny, czerwony burak!
-Skąd o tym wiesz?
-Z gazety..
-O matko,jak ja się ludziom pokaże na oczy..
-Ej nie przesadzaj,nie było tak źle. Miałaś na sobie bieliznę,z tego co przeczytałem jedna z twoich koleżanek była cala naga.
-Taaa...
-Impreza jest na 21,przygotuj się na migdalenie , całowanie i takie tam inne manewry..
-Co?
-Bedzie tam sporo prasy,nie mamy wyjścia . Potraktuj to jako obowiązek,ja tez nie mam ochoty na to wszystko - uwierz mi..
-Dobra postaram się.. a jak mam się ubrać?
-Wiesz w bieliźnie było ci całkiem całkiem.
-Ty głupku! Pytam poważnie .
-Jak weźmiesz jakąś kieckę elegancka to będzie super.
-Okej,to ja idę się położyć, wypocząć chociaż chwile,bo zasypiam na siedząco...
-Dobra,obudzę cie o 18,zapewne będziesz potrzebowała sporo czasu na uszykowanie się.
-hahhaha,jak ty wszystko doskonale wiesz... I,trzymaj się i do później.
-Dobranoc ;)
Poszłam na gore,ściągnęłam ta sukienkę z siebie i wskoczyłam do wyra w bieliźnie. Ustawiłam sobie budzik na 10 minut przed 18 by ubrać coś na siebie , jak Louis przyjdzie mnie obudzić. Nie miałam siły nawet zajrzeć do Krówki,ale zrekompensuje jej to później. Po chwili już zasnęłam.
 

*z perspektywy Louisa*
 

-To co Harry budzimy ja ?
-Nie za wcześnie jest przecież 17:30,miałeś obudzić ja o 18...
-No może masz racje.. żeby czasem się na nas nie zdenerwowała.
-Nawet mi jej nie przedstawiłeś ty głupku..
-To chodź obudzimy ja,przedstawię cie i zostawię was to sobie pogadacie.
-No to mi się podoba stary.
Pociągnąłem za klamkę,drzwi były otwarte. Ochroniarzom powiedziałem,ze bylem z nią umówiony,bo inaczej by mnie nie wpuścili. Uchyliłem drzwi i wyjrzałem katem oka. Zauważyłem,ze Jackie leży w łóżku. Weszliśmy po cichu do środka.

_______________
Pomyślicie sobie,ze znowu ucięłam,ale nie napisałam nic więcej :) będę pisać dzisiaj pod wieczór także myślę,ze jutro dodam kolejny rozdział. Za tydzień ferie,wiec rozdziały będą codziennie :D Buziaki kochani ♥ + komentujcie ;*

piątek, 22 lutego 2013

Life is a fairy tale - Part 4

Kiedy dojechalysmy balam sie wejsc do tego klubu. Nie przepadam za takimi imprezami. Mimo wszystko przelamalam sie i weszlam. Amy od razu poszla zamowic nam drinki,a ja usiadlam przy stoliku i czekalam na nia. Szybko zjawila sie z alkoholem. Kiedy juz wypilysmy poszlysmy zatanczyc. Poznalam jakas dziewczyne wydawala sie byc w porzadku. Wymienilysmy sie numerami i chwile porozmawialysmy. Nie wiem czemu,ale od poczatku zyskala moje zaufanie,ona tez czula ze moze mi zaufac. Amy co jakis czas przynosila kolejne drinki. Obie niezle sie nawalilysmy - brzydko mowiac. Po jakims czasie ochroniarze wyprowadzili nas z klubu.
Obudzilam sie rano cala obolala. Nie bardzo pamietalam ten wieczor,ale musialam niezle szalec,bo leb mi pekal -tak zwany kac :( - czulam sie jakbym miala grype.
Do pokoju zapukala Pamela (sluzaca) ,powiedzialam zeby weszla.
-Jak sie spalo?
-Fatalnie,czuje sie jakbym zaraz miala umrzec.
-No slyszalam od Dawida,ze niezle zaszalalyscie wczoraj - otworzyla okno.
-Nie wiem,nie bardzo pamietam co robilam.
-Slyszalam,ze Laura jest bardzo zdenerwowana,lepiej jej nie wlaz za skore.
-O jejku... to ja juz boje sie pomyslec,co my wyprawialysmy w tym klubie.
-Spytaj sie Dawida,lepiej byc uprzedzonym do tematu,ktory predzej czy pozniej bedziesz musiala przeprowadzic z Laura.
-Dzieki Pamela,powiedz mi jeszcze o ktorej mam to spotkanie z tym Tomlinsonem i jego bracmi.
-Za dwie godziny.
-Okej to zdaze doprowadzic sie do porzadku i pogadac z Laura musze jej to wyjasnic,ale wczesniej wole zamienic pare slow z Dawidem,by wiedziec z czego sie tlumaczyc.
-Ide nalac ci wody do wanny.
-Nie trzeba,poradze sobie w koncu nie jestem jakas rozpieszczona princeska. Jestes wolna do konca dnia.
-Naprawde? Dziekuje jestes kochana !
-Oj wiem,wiem lec juz .
Kiedy Pamela wyszla poszlam do lazienki i nalalam sobie wody z piana. Po kapieli rozczesalam swoje blond wlosy i poszlam w szlafroku do garderoby wybrac swoja kreacje na spotkanie. Fakt faktem,ze sie stresowalam. Balam sie,ze nie bede umiala sie zachowac po krolewsku w jego towarzystwie. Nawet nie wiem co robi Amy. A i jeszcze przeciez musze pogadac z Dawidem... Ubralam sie w dres,a sukienke buty i reszte zostawilam przyszykowane u mnie w pokoju.
-Dawid chodz na chwile musze z toba pogadac.
-Pewnie chodzi o wczorajsza impreze o ile sie nie myle,tak?
-Taakk..glupio mi pytac,ale co my wlasciwie tam wyprawialysmy?
-A mi glupio to opowiadac haha .. ale skoro prosisz :) Ogolnie to zrobilyscie striptiz tzn rozebralas sie do stanika i majtek. Amy miala na sobie szorty,ale byla w biustonoszu. A twoja kolezanka to chyba najbardziej zaszalala,bo rozebrala sie do naga. Widzialem jeszcze jak palilas cos,raczej trawke bo zaczelo ci po tym niezle odwalac. Lizalas sie z jakims chlopakiem,co dalej bylo to nie wiem,bo wezlas z nim do toalety damskiej,a wszyliscie po 20 minutach -takze mozesz sobie wyobrazic do czego moglo zajsc. Amy zniknela na jakas godzine,kiedy wrocila widac bylo ze cos brala prawdopodobnie narkotyki. Po jakims czasie dostalismy rozkaz,zeby was wyniesc i zawiesc do domu.
-Ja pierdole. Dlaczego nie interweniowaliscie ?
-Nie mielismy zgody.
-Jeny.. i Laura wszystko juz wie?
-Raczej nie wszystkie szczegoly.. ale wiekszosc.
-Nic jej nie mowiles?
-Nie,no co ty. Krylem was jak sie dalo. Dowiedziala sie w inny sposob.
-Dzieki,ale nastepnym razem masz dzialac i zapobiec takim 'incydentom' .
-Dobra,po spotkaniu z tymi ksieciami przyniose ci papier do podpisania,ze wyrazasz zgode.
-Okej ,dzieki - dalam mu buziaka w policzek i poszlam do Amy.
Zapukalam do jej drzwi,ale nie odpowiadala,wiec weszlam.
-Haloo,Amy jestes tutaj? - wyjrzalam za drzwi i weszlam w glab pokoju - Amy ?
-Co chcesz? - wyjrzala spod koldry,byla cala przykryta,dlatego wczesniej jej nie zauwazylam.
-Wstawaj,zaraz przyjedzie ten Tomlinson na ktorego masz chrapke.
-Nie mam ochoty na flirtowanie,Jackie ja umieram..
-Co ci jest? Ja tez mam kaca,ale obowiazki wzywaja.
-Nie wiem czy zdolam doprowadzic sie do porzadku..

Odkrylam jej koldre z twarzy,zeby zobaczyc jak wyglada. Wygladala jak siedem nieszczesc,tusz caly rozmazany,oczy podpuchniete jakby od placzu.. i wyraz twarzy,ktory zdradzal wszystko.
-Nie no co ty,az tak fatalnie nie jest - probowalam ja jakos pocieszyc. Ja dalam rade,wiec z toba nie bedzie najmniejszych problemow.
-Nie mow tak i tak mnie nie pocieszysz.. Co oni sobie o mnie pomysla..
-Daj spokoj,wstawaj i zabieramy sie do roboty.Najpierw idz pod prysznic najlepiej zimny od razu sie orzezwisz, a tak wgl to pamietasz dzisiajszy wieczor ?
-Nie wszystko.. a czemu pytasz?
-No to chyba bede musiala ci opowiedziec co my nawyprawialysmy. Chodz do lazienki,ty bedziesz sie kapac a ja w miedzy czasie ci zdam relacje.
-Okej,wez mi tylko swiezy szlafrok.
-Spoko.
W lazience spedzilysmy jakies pol godziny,Amy sie wykapala ja ja jeszcze umalowalam. Moja przyjaciolka tak samo jak ja nie zdawala sobie sprawy jak bardzo zaszalalysmy na tej imprezie. Kiedy opowiedzialam jej szczegoly,ktorych dowiedzialam sie od Dawida -myslalam ze Amelie zaraz popusci ze smiechu. Wlasciwie nie mam pojecia co ja tak bawilo,chociaz moglam sie po niej spodziewac takiej reakcji - nigdy nic nie bierze na powaznie... no coz taka juz jest,a ja tego nie zmienie. Mam walnieta przyjaciolke,ale za to ja kocham - za innosc. Poszlysmy jeszcze wybrac dla niej jakas kreacje na szczescie zdazylysmy przed przyjazdem ksieci.
-To co gotowa na spotkanie z przyszlym mezem?
-Nic mi lepiej nie mow,trzese sie jak stare gacie na wietrze.
-hahahha widze,ze humor dopisuje. Nie martw sie bedzie dobrze,w razie czego wiejemy gdzie piepsz rosnie.
-A gdzie wlasciwie on rosnie?
-Nie lap mnie za slowa.. a wiesz co nigdy sie nie zastanawialam nad dokladnym znaczeniem tego przyslowia..
-No widzisz,ja tez nie :D Pamietaj badz soba,niczego nie udawaj. Nie wymuszaj usmiechu no i bardz szczera.
-O to sie nie martw,zawsze jestem soba. 

Stalysmy jeszcze przed drzwiami od mojego pokoju z jakas minute. Zawolala nas Laura mowiac przyjechali. Musialysmy wyjsc na zewnatrz i ich przywitac.

__________________
Mam nadzieje,ze rozdzial wam przyadl do gustu. Opowiadanie zaczyna sie rozkrecac :D Moze jutro bedzie kolejna czesc,jezeli nie zapomne dodac,moze tez byc tak ze nie bede miala czasu. W koncu tez mam swoje zycie a nie tylko komputer.. mysle,ze mnie rozumiecie i sie nie gniewacie :) Dziekuje za tyle wejsc o.O - 10 tysiecy ♥ awwww kocham was ;* 

środa, 20 lutego 2013

Life is a fairy tale - Part 3



Obudzila mnie moja sluzaca (nie lubie nazwyc tak ludzi,wiec bede zwracac sie do niej po imieniu). Pamela przywitala mnie taca ze sniadaniem. Wygladalo naprawde bardzo smacznie,wiec od razu zabralam sie za skosztowanie tego przysmaku. Tak jak wygladalo,tak tez smakowalo - a mowi sie nie patrz na wyglad jedzenia bo to jak wyglada nie swiadczy o tym czy jest dobre czy tez nie... Yhy.. dla mnie ono musi ladnie wygladac,zebym je sprobowala. Pamela dala mi moj kalendarz. Kiedy go otworzylam zobaczylam praktycznie wszystkie kartki zapelnione. Spiety grafik... , no coz nie mam innego wyjscia. Mialam 1,5 godziny by uszykowac sie na narade krolewska,wiec nie tracilam czasu. Poszlam pod prysznic. Nie wiedzialam jak sie ubrac,wiec postawilam na to. Gdy zeszlam na dol zauwazylam Laure.
-Jak ty wygladasz? To jest narada krolewska! Musisz byc elegancka!
-Tak jakbym miala takie ubrania to z pewnoscia bym je ubrala,ale ich nie posiadam.
-Jak to? W garderobie masz wszystko co chcesz! Chodz zaprowadze cie tam .
Po dotarciu na miejsce,Laura pokazala mi gdzie jest garderoba po czym otworzyla ja. Nie wiedzialam na czym wzrok skupic. Co za cudenka.. i wszystko moje , o cholercia! Przeciez nie zdaze tego wszystkiego znosic. Wybralam jedna sukienke,ktora od razu przypadla mi do gustu. Troche nie wygodna,nawet za bardzo. Nie wytrzymam w niej ! Poprosilam Laure by Amy poszla z nami . Potrzebowalam jej tam - latwo nie bylo,ale mi ulegla. Wlasciwie to ja tu rzadze,wiec jakbym ja wziela bez pytania to nic by sie nie stalo.
Narada miala odbyc sie w specjalnej sali,ktora znajdowala sie w zamku - swietnie,nigdzie nie musze sie ruszac w tej sukience...  Kiedy do nie weszlam i zobaczylam - jak to sie mowi 'tron' ,ale nie ten ktory kazdy ma u siebie w domu i zalatwia tam swoje potrzeby :> - to lekko sie przestraszylam. Wszyscy wstali z krzesel i oddali mi poklon. Hahahaha jakie to bylo smieszne. Kazalam im usiasc,sama rowniez usiadlam. Zaczelo sie - pomyslalam,po czym zabralam glos mowiac : '' na poczatek prosilabym,zeby kto kolwiek przedstawil mi tematyke tego spotkania.'' Wstal jakis koles: '' Droga Pani,bedziemy rozmawiac o tym jak dalej powinno funkcjonowac krolestwo,ewentualnie bedziemy szukac jakiegos rozsadnego rozwiazania.''
O kurcze.. wczulam sie w swoja role,ale kiedy uslyszalam,ze mam wyjsc za maz to myslalam,ze zwariuje. W dodatku zostalam przeglosowana. A  kiedy uslyszalam argumenty z ust tych wszystkich osob to myslalam,ze wyjde z siebie i odstawie jakas niemila scenke. Na szczescie w pore sie opamietalam. Amy jako jedyna glosowala przeciwko temu.. - tyle,ze jej glos nawet nie byl brany pod uwage. W momencie,kiedy zostalam przeglosowana natychmiast wybieglam z sali. Od razu podazylam do swojego pokoju. Zamknelam sie na klucz,polozylam na lozko i zaczelam plakac. Nigdy nie czulam takiego bolu,czulam sie jakby swiat mi sie zawalil pod nogami.. Mialam wyjsc za maz,a mam dopiero 20 lat! W dodatku nie tak wyobrazalam sobie malzenstwo. Chcialam wyjsc za osobe,ktora bede kochac. Mam ochote umrzec. Wzielam Krowke,bo potrzebowalam sie komus wyzalic.
''Koszmarny poranek.. Nie uwierzysz w to co ci zaraz powiem. Otoz musze wyjsc za maz dla dobra krolestwa. Mowili,ze nie znam sie na wladaniu nim,poza tym jestem jeszcze mloda i duzo rzeczy nie pojmuje,podobno moglabym wprowadzic krolestwo w powazne problemy.  Traktuja mnie jak dziecko! Co najlepsze mam poslubic jakiegos ksiecia Tomlinsona.. Nie znam go,ani nie widzialam go na oczy. Jutro rano przyjezdza do mnie razem ze swoimi bracmi. Spedza tu miesiac bysmy lepiej sie poznali. Ten okres bedzie jakas tragedia! Amy troche sie cieszy z tego co mi szeptala na ucho wywnioskowalam,ze chce jakiegos z nich wyrwac ... Cala ona. Zaczynam zalowac,ze zgodzilam sie na to cale 'krolowanie'. Trzymaj sie i do jutra. ''
Do pokoju zapukala Amy,proszac zebym otworzyla drzwi. Wpuscilam ja po czym spowrotem zamknelam je na klucz. 
-W porzadku?
-Ucieklam z tej piepszonej narady,a ty sie pytasz czy w porzadku?
-Dobra,przepraszam..
-Spoko,troche mnie ponioslo.
-Okej,nic sie nie stalo. Mam plan,no bo jezeli udowodnisz im,ze sama swietnie sobie radzisz w rzadzeniu tym krolestwem nie bedziesz musiala wychodzic za tego Tomlinsona... a swoja droga koles jest mega przystojny. Widzialam jego zdjecia,pokazali je jak wybieglas.
-Ta... fajnie. To mozesz sobie go wziac,jezeli ci sie podoba. Ja z zadnym princeskiem nie bede!
-No okej . Wiesz,bo on ma tez czworke braci - rownie przystojni jak on,wiec moze jednak sie na ktoregos skusisz?
-Nie dzieki,nie mam ochoty na zwiazek a co dopiero na malzenstwo. Porzucilam szkole dla tego 'gowna' nie po to by sie zenic!
-Moglabys czasami wyluzowac.
-Tak,dzieki za rady.
-Jedziemy na zakupy?
-Po co ? Mam cala szafe ubran.
-Wlasnie TY,to nie znaczy ze ja mam.
-Przeciez mozesz brac sobie co chcesz.
-Tak? Naprawde?
-Tak,nie wiem nawet czy wszystko to zdaze na siebie ubrac.. ,wiec bierz co chcesz i sie nie pytaj.
-Dzieki,kochana jestes. Chcesz isc ze mna na impreze dzisiaj pod wieczor?
-Nie wiem... jakos nie mam nastroju na zabawe.
-Wlasnie dobrze by ci zrobilo oderwanie sie od rzeczywistosci.
-Moze i masz racje.
-To chodz,wybierzemy co ubrac!
Poszlysmy do garderoby,spedzilysmy tam zdecydowanie za duzo czasu. Nie moglysmy zdecydowac sie co ubrac ,tyle tego bylo. W koncu postanowilam,ze ubiore sie w to,Amy postawila na cos ostrzejszego. Zrobilysmy sobie lekki makijaz,no i musialysmy isc z ochroniarzami.. A jakby nie inaczej :<  W koncu bede musiala sie do tego przyzwyczaic. 

_________________
Kochani bardzo was przepraszam,ze nie dalam wczesniej ale choroba mnie zmogla :( Jezeli bedzie 10 komentarzy dzisiaj to pod wieczor dodam kolejna czesc , jezeli nie to dodam kolejny rozdzial dopiero na weekend . Buziaki kochani xxx

sobota, 16 lutego 2013

Life is a fairy tale - Part 2


Odozylam pamiętnik do szafki od biurka,którą zamknęłam na klucz. Właściwie nie wiem czemu go tak schowałam i zabezpieczyłam przecież  mieszkam sama.. Mimo wszystko boje się.. bo spisuje tam cale moje życie. Tylko Krówka wie i tylko ona będzie wiedzieć. Nawet mojej przyjaciółce nie mowie wielu rzeczy.. O właśnie,muszę się z nią spotkać i porozmawiać o tym liście.
Zadzwoniłam do niej i się z nią umówiłam w parku. Zdążyłam jeszcze coś zjeść,bo brzuch jak zwykle domagał się posiłku - za każdym razem doprowadzało mnie to do nerwicy (tłumaczenie: typowa choroba nastolatków) . Ubrałam się w to , a włosy uczesałam w koka. Nie miałam ochoty na makijaż wiec go nie zrobiłam.
Kiedy już przyszłam,Amelie czekała na mnie na ławce.
- Znowu palisz?
-Musiałam.. mów lepiej co to za sprawa bo się niecierpliwie!
-Moja babcia była królową,zmarła i mam przejąć królestwo.
-Taaa,super a teraz mów o co chodzi.
-No już ci powiedziałam,jestem księżniczką.
-Co ty pieprzysz?
-Nie przeklinaj! Wiesz ze tego nie lubię.
-O kur.... kurcze! Jak to się stało? Nie rozumiem...
-Dostałam list dzisiaj - masz ,wzięłam go ze sobą. Domyśliłam się,ze możesz mi nie uwierzyć,wiec wzięłam na wszelki wypadek.
Dziewczyna po przeczytaniu rzuciła mi się na szyje,po czym powiedziała:
-To wspaniale Jakie!
-Co ty mówisz? Wspaniale? Amy to jakaś katastrofa! Co ze szkołą? Przecież ja wgl nie znam się na rządzeniu jakimś królestwem..
-O szkole się martwisz? Normalni ludzie by się cieszyli,ze nie będą musieli do niej chodzić. Z kim ja się przyjaźnię...
- Tez cie kocham. Moze pojedziesz tam ze mną w piątek? Czułabym się raźniej.
-Naprawdę? Dziękuje! Dziękuje! Dziękuje! - zaczęła mnie ściskać,wręcz dusić.
- Co ty się tak cieszysz?
- No jak to.. Nie wyczuwasz tej władzy,służących i kasy? Wiesz... jak już mnie tam zabierasz to wiedz,ze się mnie stamtąd tak szybko nie pozbędziesz.
-hahaha wariatka !
-Chodźmy po papierosy,już mi się skończyły,a po tym wszystkim muszę zapalić.
Szlajałyśmy się tak jeszcze dobre kilka godzin. Głownie rozmawiałyśmy o tym co miało się wydarzyć w piątek.. Amy przekonała mnie,ze to cale królowanie nie musi być wcale takie najgorsze. Ma również wiele plusów.
Te dwa dni szybko zleciały . W szkole wgl nie mogłam skupić się na lekcji. Myślami odpływałam na Wichrowe Wzgórze.. W końcu nastał ten dzień . Spakowałam malutka walizkę i pojechałam po Amy. GPS pomógł nam dotrzeć na miejsce. Kiedy wysiadłam z auta nie mogłam nacieszyć wzroku tym pięknym widokiem. Zamek był cudowny! Ogród który znajdował się wokół budynku zaparł mi dech w piersiach. Amelie krzyknela do mnie:
-Chodźmy do środka!
- Boje się trochę..
-Mala nie pękaj! Bedzie dobrze - pociągnęła mnie za rękę w stronę drzwi przy których stało dwóch ochroniarzy. Ukłonili mi się - kurcze to było takie dziwne ale zarazem mile mimo to czułam się tak nieswojo..Otworzyli nam drzwi i wpuścili do środka. Tam  przywitała nas kobieta,która przedstawiła się jako mój osobisty doradca - o jejku nawet osobistego doradce mam!. Laura oprowadziła nas po całej przestrzeni budynku. Zapoznała nas z personelem tzn kucharzami,służącymi i ochroniarzami. Zaprowadziła mnie i Amy do naszych pokoi i zostawiła same. Od razu wzięłam kremówkę i zaczęłam się jej zwierzać.

'' Ohh..  co za piękne miejsce,mowie ci tutaj jest bajecznie! Czuje się jakbym była kimś ważnym,tzn chyba jestem... Nie wiem czy podołam temu wyzwaniu,czego bardzo się obawiam. Amy to jakaś wariatka,jej się wszystko podoba co jest nowe a ta sytuacja z pewnością nie jest codziennością. Za każdym razem znajduje jakiś argument,by przekonać mnie,ze dam sobie rade . Jestem jej bardzo wdzięczna,za wsparcie które mi zapewnia. Mimo jej wad kocham ja jak własną siostrę. Jest jedna z dwóch osób które są dla mnie bardzo ważne w życiu. Boje się,ze przez ten wyjazd stracę kontakt z Lily. Przepraszam cie Krówko,ze tak się rozpisuje.. Mam nadzieje,ze nie masz mi tego za złe i nie poczułaś się zazdrosna o Amy i Julie - ciebie tez kocham! Zwierzam ci się z mnóstwa rzeczy o których im nie mowie,możesz być spokojna :) zawsze będziesz częścią mnie samej . Trzymaj za mnie kciuki,bo mam jakąś naradę królewską jutro z samego rana. Jejku.. zaczyna się spięty grafik z zarezerwowaną każdą minutą i sekundą. Co oznacza zero czasu dla siebie. Zaczynam dostrzegać minusy bycia księżniczką - O matko jak to zabrzmiało ... nie zdążyłam się z tym faktem oswoić. Potrzebuje jeszcze trochę czasu. podsumowując wszystko zmierza w dobrym kierunku. Do jutra buziaki xxx ''

Odłożyła pamiętnik i poszła do pokoju przyjaciółki. Kiedy weszła zastała Amy skaczącą po łóżku.
-Co ty robisz szajbusie?
-Testuje,wiesz w razie potrzeby.
-hahhaha, świrnięta jesteś.
-Słyszałam to już milion razy. Dziewczyno WYLUZUJ wreszcie - popchnęła blondynkę na łóżko,po chwili skakały już razem.
-Nie mam już siły.
-Ja tez. Co będziemy robić?
-Nie wiem..
-Ale ja wiem! Wypróbuję mojego służącego... Co byś chciała?
-hmmm.. lody z truskawkami i bita śmietaną do tego rurki czekoladowe.
-No proszę,widzę,ze zaczynasz myśleć racjonalnie.
-Daj spokój . Przecież wiesz,ze nie potrafię zachowywać się tak jak ty wredoto!
-Ja? Wredota? zaraz oberwiesz! - rzuciła w Jakie poduszka.
-To co zamawiamy te lody ?
-No jasne Amy.
-Służący! O patrz jak szybko się zjawił !
-Tak.. Czego pani potrzebuje?
-Po pierwsze nie pani tylko Amy - nie mam pięćdziesięciu lat do cholery!  A to jest Jakie i tak masz się do nas zwracać.
-Tak jest pa.. Amy.
-A ty jak się nazywasz?
-Luca.
-O cóż za dziwaczne imię,pierwszy raz je słyszę.. No wiec Luca prosiłybyśmy o dwie porcje lodów truskawkowych z bita śmietaną do tego jeszcze rurki czekoladowe.
-Tak jest już się robi.
-A i jeszcze jedno. Wyluzuj chłopie,nie bądź taki sztywny!
-Tak je.. tzn spoko nie ma sprawy.
- I to mi się podoba.
kiedy Luca wyszedł dziewczyny nadal wariowały. Zaczęły nawet rozmowę o jutrzejszym dniu ,ale do Amy zadzwonili rodzice i przerwali nam. Zdziwiło ja to trochę,bo od dłuższego czasu nie miała z nimi jakiegokolwiek kontaktu. Jacqueline wyszła z pokoju,żeby nie przeszkadzać. 

____________________
Kochani pod pierwsza częścią było tylko 7 komentarzy :( Co z wami jest ? Widzę,ze sporo jest wyświetleń < 9 tysięcy 495 >  a tak mało komentarzy... Mam nadzieje,ze ta część nie znudziła was :) Postaram się następną dodać jutro ,buziaki xxx

środa, 13 lutego 2013

Life is a fairy tale - Part 1


Znacie to uczucie bycia samym zupelnie samym nie majac nikogo komu mozecie sie zwierzyc z kim mozecie spedzic choc najmniejsza chwile. Ciagle wyzywki ze strony innych. Ten bol ,wieczor codziennie konczacy sie placzem i zaczynajacy sie nim... Odczucie jakie mi towarzysza zrozumiec moga nieliczni ci ktorzy juz tego doswiadczyli badz tez ci ktorzy po prostu rozumieja,sa w stanie sobie to wyobrazic i wspolczuc. Ale ja nie chce wspolczucia,chce miec osobe, ktorej moge sie zwierzyc,wyzalic, wyplakac i wysluchac rad. Nigdy nie mialam przyjaciol ani rodziny. Wychowalam sie w domu dziecka. Rodzice zgineli kiedy mialam 6 lat. Ojciec alkoholik,a matka narkomanka.. Moze i dobrze ze trafilam do opieki spolecznej,kto wie co by sie ze mna dzialo jakbym z nimi zostala. 
Kolejny dzien taki jak kazdy poprzedni i nastepny... Szkola cos czego nie nawidze za calego serca. Nie ze wzgledu na nauke,bo swietnie sobie radze.. raczej chodzi o przerwy .. Zawsze na kazdej jestem sama w dodatku dziewczyny ze starszej klasy uwziely sie na mnie. Groza mi caly czas mowia,ze zywa do domu nie wroce. Kazaly mi ostatnio parapet mierzyc zapalkami,ale postawilam sie im za kazdym razem to robie. Z kazdym dniem coraz bardziej sie nademna znecaja bardziej psychicznie niz fizyczne,bo jak narazie nie doszlo do czynow fizycznych. Naszczescie,bo chyba bym sie wykonczyla.. ale musze dawac rade,znalezc prace i zaadoptowac Julie. Jest dla mnie jak siostra. Przydzielili ja do mojego pokoju,zajelam sie nia i tak juz zostalo. Bardzo sie do siebie zblizylysmy,nie mam nikogo procz niej. To ze jestem pelnoletnia nie znaczy,ze moge ja zaadoptowac. Musze miec prace i mieszkanie,takie sa przepisy....
Weszlam do szkoly i poszlam do swojej szafki z ktorej wyjelam ksiazki. Zamknelam ja na klodke,po czym kluczyk schowalam do kieszeni. Szlam z ksiazkami w rekach,zmierzalam do sali gdzie miala sie odbyc lekcja fizykii. Jak to ja niezdara wpadlam na jakas dziewczyne. 
-Przepraszam bardzo,to moja wina. Zamyslilam sie.
-No okej nic sie nie stalo  - pomogla mi podniesc ksiazki.
-Wlasciwie nie widzialam cie wczesniej w tej szkole.. W ktorej klasie jestes?
-W drugiej a ty ?
-Tez jestem z drugiej. Dziwne,ze wczesniej cie nie spotkalam. Dobra ja lece na lekcje,bo chyba jestesmy juz spoznione - dodala na koniec 'pa' i pobiegla , ja rowniez poszlam na lekcje,musialam sie tlumaczyc czemu sie spoznilam ale jakos mi sie udalo.
Kiedy wychodzilam ze szkoly dziewczyny ktore mnie gnebily staly przed nia. Wygladalo to tak jakby na mnie czekaly. Nie poddalam sie i twardym krokiem stapalam po ziemi. Kiedy sie do nich zblizalam patrzaly na mnie i smialy sie. Chcialam je wyminac,ale zagrodzily mi droge:
- Stoj mala. Nigdzie nie pojdziesz.
-Odpierdolcie sie ode mnie! probowalam sie przez nie przepchnac kiedy uslyszalam,ze ktos krzyknal 'Camile zostaw ja' . Od razu sie odwrocilam i zobaczylam ta sama dziewczyne na ktora dzisiaj wpadlam . Podeszla do mnie i zabrala mnie stamtad. Szylysmy milczac przez jakis czas. W koncu odezwala sie do mnie. Dosc dlugo rozmawialysmy poznawalysmy sie z kazdej mozliwej strony.
Od tego czasu kolegowalam sie z nia,mozna powiedziec ze sie przyjaznilam chociaz to nie jest wlasciwe okreslenie. przyjaznimy sie z osoboami,ktore wiedza o nas praktycznie wszystko,ktorym ufamy ,a ja nie moge powiedziec tego o Amy. Nie wiem czy spotkam w zyciu osobe ktorej bede w stanie zaufac.. Nie potrafie po prostu,za duzo razy cierpialam przez osoby,ktore pozniej wykorzystywaly moje slabosci. Powiedzialam sobie,ze nikomu juz nie powierze swoich tajemnic.. 

Dziewczyny juz mnie tak nie gnebily no i zyskalam osobe zupelnie nie podobna do mnie,ale odnalazlysmy wspolny temat do rozmow i z kazdym dniem sie do siebie zblizalysmy. 
Wzielam krowke i zaczelam sie jej zwierzac z dzisiejszego dnia.


''Drogi pamietniczku,
pewnie nie uwierzysz w to co napisze,ale ja sama w to nie wierze.. Opowiem ci jak to sie zaczelo. Piekny sloneczny dzien,wracajac do domu zaszlam do sklepu,by kupic sobie cos na obiad. Bradzo brakuje mi tych czasow,kiedy wracalam ze szkoly,a w domu czekala na mnie mama z goracym obiadem .. Nie potrafilam tego docenic,teraz tego zaluje no ale nie o tym mowa. Zawsze kazdego dnia sprawdzam skrzynke na listy - chyba nie jest to dziwne,bo wiekszosc osob to robi. Kiedy juz ja otworzylam,zauwazylam w srodku duza kremowo-bordowa koperte z ogromna pieczecia,ktora znajdowala sie w gornym lewym rogu koperty. Ten widok troche mnie zaskoczyl,gdyz takie koperty bywaly w srodniowieczu! A my mamy XXI wiek do cholery! Nie powiem,ze nie zaciekawilo mnie co jest wewnarz,bo byloby to klamstwem. Otworzylam ten przedziwny list i zaczelam czytac. Z kazdym kolejnym slowem coraz bardziej nie dowierzalam w slowa ktore byly tam napisane : 'Jaqelline Loon zostala Pani prawowita nastepczynia Krolestwa na Wichrowym Wzgorzu.Pani babcia napisala testament,od razu po jej smierci musielismy go przeczytac za co bardzo przepraszamy. Jesli bedzie taka potrzeba to bez problemu moze sie Pani z nim zapoznac.Prosimy o jak najszybsza odpowiedz. Oczekujemy Pani w piatek. Oto nasz adres. ' - Jaka babcia? Jakie krolestwo do cholery? Czy ja snie? To musi byc jakas pomylka... tylko skad znaliby moj adres i dane osobowe.  Mowie ci Kremowko ten dziej jest dziwny.. Chcialabym,zeby sie juz skonczyl. Zajrze do ciebie jutro . ''

____________
Jest pierwszy rozdzial znacie juz mniej wiecej tamatyke opowiadania,moze i wydaje sie banalna.. Jezeli was rozczarowalam to przepraszam  + jesli chcecie wiedziec kiedy nastepny rozdzial dajcie jakikolwiek kontakt to napisze do was ;* Przepraszam za wszelkie bledy,nie mialam czasu zeby je poprawic.
Trzymajcie sie xxx



niedziela, 10 lutego 2013

PROLOG ''Life is a fairy tale''


Warto zadać sobie pytanie czym jest życie.. Otóż niekończącą się głębią tajemnic.. Czymś co jednego dnia jest, drugiego już nie. Pustynia skrywającą radość, smutki czy troski. Każdy może odebrać to na swój sposób,ale warto zastanowić się czym naprawdę jest życie dla każdego z nas. Chcemy przeżyć w nim jakąś część chociażby najmniejsza,którą zapamiętamy do końca. Coś co wykracza poza umysły normalnych ludzi,ale dla tych szalonych i odważnych jest norma codzienności. Skosztować zakazanych owoców z odrobina ciekawości co się za nimi kryje. Bądź tez zaznać miłości,okryć się nią i zapomnieć o rzeczywistości.  Wsłuchać się w swoje serce i żyć melodia,którą zagra. Podnosić się z każdego upadku,nie poddawać się i dążyć do wyznaczonego celu. Być w stanie zrobić wszystko dosłownie wszystko dla osoby którą się kocha. Leczyć rany,które cholernie bolą. Stawać się mądrzejszym o każdy popełniony błąd. Być gotów na poświecenia - wydaje się ze nic nie znaczą,chociaz tak nie jest. Nie zawieść samej siebie. Ograniczyć nałogi,pozbyć się ich jak najszybciej . Być sobą,nie zmieniać się z upływem czasu czy tez pod wpływem otoczenia. Znać granice i nie przekraczać ich. Każdy dzień i każdą chwile w życiu przezywać tak jakby lada moment miało się skończyć. Nic nie odkładać na ostatnia chwile. Niektórzy tez wola zapaść w sen i zapomnieć o wszelkich problemach,ciążących na ich barkach. Obudzić się kiedy wszystko będzie już ułożone jak puzzle - każdy kawałeczek na swoim miejscu. A co jest jak się go zmieni? Nie pasuje.. właśnie doskonale porównanie do życia.. Otóż wyobraź sobie ze każdy puzzel to część twojego życia. Teraz musisz ułożyć je w odpowiednie miejsca tak by pasowały. Pookładać sobie to wszystko w głowie później przelać na życie codzienne nie jest łatwą sztuka,prawda? Kto powiedział,ze życie jest łatwe? Chyba tylko szaleńcom tak się wydaje.
Ryzykuj walcz o marzenia o to co kochasz. Aczkolwiek mając osiemdziesiąt parę lat będziesz mogla powiedzieć - nie żałuję . żyj chwila,bo wiedz ze jutro możesz zakończyć swój żywot na tej ziemi. Spełniaj marzenia,a przede wszystkim korzystaj i bierz to co jest ci pisane.Wykorzystaj swoja szanse,bo drugiej takiej już nie będzie. Zycie ma się tylko jedno. 

_____________
Jest prolog,mam nadzieje ze was zaciekawił i jednocześnie uświadomił co nieco :) Wyrażajcie swoje opinie bardzo proszę - dla was to nic nie znaczy,ale dla autorki bardzo wiele :) Trzymajcie się kochani xx 
Jeśli chciałabyś być informowana o nowym rozdziale napisz w komentarzu kontakt do siebie (tt,e-mail,fb ...)